Jest w tym sens i logika co mówi Sabard,ale kiedyś też pszczelarze zaczynali stosować kwasy organiczne do zwalczania warrozy, a teraz słyszy się poglądy,że kwasy oprócz tego,że zwalczają warrozę, to wpływają na skrócenie czasu życia pszczół,poprzez negatywna ingerencję w układ trawienny, czy powłokę chitynową.
Chodzi mi o to że każdy niesprawdzony sposób niesie ze sobą ryzyko....
ryzyko jest tym większe, że w efekcie końcowym pszczoła produkuje miód, który jest produktem spożywczym, dlatego "lansowanie" takich czy im podobnych specyfików powinno być dobrze przemyślane. Nie od parady leki , czy inne produkty wspomagające rolnictwo w produkcji przejść muszą odpowiednie testy....
nie róbmy z pszczelarstwa i pszczół domowego labolatorium ,prowadząc przy tym produkcję miodu konsumpcyjnego
moim zdaniem należy pamiętać,iż sprzedaż bezpośrednia miodu bazuje głównie na zaufaniu klienta, że produkt ten jest zdrowy i niczym nie zanieczyszczony....
....klient, który straci zaufanie do producenta z powodu negatywnych informacji,czy wykrycia w jego miodzie jakichś substancji,których tam nie powinno być, czy być może jeszcze jakiegoś zatrucia, nigdy do takiego pszczelarza nie wróci.... mało tego gałązka na której wszyscy my pszczelarze siedzimy zostanie podcięta, bo taki zrażony klient nie wróci do żadnego pszczelarza,tylko pójdzie do sklepu po miód "przebadany, z certyfikatem" zasilając tym sposobem kieszeń importera, i pszczelarzy z krajów azjatyckich....
być może daleko posunąłem się w swojej analizie, ale takie działania moim zdaniem należy analizować długofalowo....