Na tę decyzję zażalili się poszkodowani pszczelarze, a Sąd Rejonowy w Gorlicach zażalenie uwzględnił. Nakazał śledczym uzupełnić materiał dowodowy.
Muszą ustalić m.in. czy sposób powiadomienia zainteresowanych o planowanych opryskach był właściwy i czy nastąpił na tyle wcześnie, by właściciele pasiek mogli je skutecznie zabezpieczyć przed skutkami zastosowania środków chemicznych do walki z komarami.
Zdaniem sądu, dopiero po dokładnym zbadaniu wszystkich okoliczności będzie można orzec, czy są podstawy do postawienia komukolwiek zarzutów.
Pojawiła się plaga komarów...
Po ubiegłorocznej powodzi w Bieczu i okolicznych miejscowościach pojawiła się plaga komarów. Miasto wynajęło więc specjalistyczną firmę ze Śląska, która przeprowadziła oprysk terenu ze śmigłowca. Problem w tym, że środki chemiczne, które miały zabić komary, zaszkodziły też pszczołom. Nie pomogły ostrzeżenia przed opryskiem płynące z urzędu, bo - jak mówią właściciele pasiek - owady to nie kury, które można zagonić do kurnika. Zamknięcie ich w ulach byłoby równoznaczne z wyduszeniem całych rodzin pszczelich.
- Oprysk zastosowano rano i powtórzono go wieczorem - opowiadał w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" Tadeusz Przybyłowicz, właściciel pasieki w Bieczu. - Nałożyło się to na okres kwitnienia lipy i owady były w locie. Wyginęła połowa z nich. Pszczoły sypały się z uli, jak zboże w młynie. Chore i sparaliżowane były wyrzucane na zewnątrz przez zdrowe robotnice, bo takie reguły obowiązują w pszczelim świecie.
.............
całość na http://polskalokalna.pl/wiadomosci/malopolskie/news/smiglowce-rozpylily-smierc,1650727,219